15 października 2013
Piekarnia
Cichej Kobiety, Zielona Góra
Jędrek Troc to kliniczny przypadek
surrealizmu wrodzonego. Uzbrojony we wrażliwość dziecka i empatię
Matuzalema, bez ścierny i intelektualnych nad-interpretacji, opisuje
anegdotą i absurdem swój świat właśnie tu i teraz przeżywany,
doświadczany w domu, na ulicy, za pośrednictwem telewizji.
W tym świecie na obrazach nie ma
oczywistej logiki. Nie ma też oczywistej osi czasu. Holocaust
sąsiaduje z głodem miłości, a współczesne bezczucie, schematy i
przyklejona na wieczność do twarzy maska, z cierpieniem godnym
antycznej tragedii.
W wielu obrazach Jędrka ludzie,
ociosani przez życie, jak kolorowy krzemień obłupani, cierpią na
niemożność zmiany. Mają nieudolne, rachityczne skrzydła; nogi,
jak słupy wrosły im w tkankę Ziemi. Pokrywają się korą,
drzewieją. Zapuszczają korzenie, kiełkują, nie mogąc zrobić
kroku. W tym niewychodzeniu znajdują jednak inne wyjście. W Dotyku
neurony jak czułe ameby, wyłażą ze skóry jednego człowieka, by
stopić się w całość z neuronami kogoś innego. Anioł bez rąk
jest chłodnym kamieniem, nieprzytulnym, okaleczonym z możliwości
stróżowania. Zbawiciel ma kamienne nogi i wysoki wzrost, za daleko
mu do człowieka. Wyleniały Diabeł stracił jeden róg i nawet nie
potrafi być groźny. Ksiądz Robak oprócz koloratki, nosi, skryte w
cieniu kapelusza, demoniczne oczy. Wygnany z raju dostał na drogę
sfuszerowane, źle przycięte skrzydła. W lękach i fobiach zbita w
monolit ludzka masa dzieli się na szeroko otwarte oczy i usta, ale
nie widać w niej uszu. Tym głośniej krzyczą te formy kamienne, im
bardziej nikt ich nie słyszy. Chociaż czy można krzyczeć jeszcze
głośniej i jeszcze bardziej nie słyszeć? Drzewo rozwija się w
głowę albo wyrasta na opancerzonej skórze.
Świętego Franciszka Jędrek pozbawił
ego-twarzy. Czułe oko umieścił tam, gdzie czasami człowiek czuje
motyle, a ptaka w miejscu dłoni. Schizofrenik o dwóch twarzach w
jednej głowie, doświadczył wzrokowej entropii. Każdy obraz Jędrka
Troca - to jego osobiste odkrycie, które przełożone na płótno,
staje się i współczesną elegią, i plastycznym akronimem.
Maria Mamczur
Andrzej Troc (rocznik 1953): Urodziłem
się i mieszkam w Zielonej Górze. Jestem samoukiem, samodzielnie
zmagam się z przełamywaniem schematów i poszukuję nowych
rozwiązań ... Określam swoją twórczość jako rysowanie farbami.
Jest to moja pasja ... Moje życie ułożyło się tak, że mogę się
jej oddać w całości. Przez lata nabierałem różnorodnego
doświadczenia, które w znacznym stopniu ma wpływ na moją
twórczość. Nuta ironii, absurdu i marzeń widzianych
niejednokrotnie w krzywym zwierciadle, zdeformowanych, dziwacznych,
karykaturalnych "sekspotworków" to jedne z licznych
tematów poruszanych w moich pracach. Wejrzenie w prymitywne
zachowania społeczne, balansowanie między złymi, dobrymi, paranoją
a pięknem to źródła mojej inspiracji.
www.broda502.digart.pl
Aranżacja muzyczna wydarzenia: Kajetan
(wavedrum), Wojtek Jaske (puzon, keyboard).
Wernisaż był równocześnie 60. urodzinami Artysty.
Gratuluję! Piękna i ciekawa wystawa.
OdpowiedzUsuń