Justyna Andrzejewska; urodzona w Gnieźnie w 1986 roku, długo szukająca tej właściwej drogi, którą to klarownie ujrzała 3 lata temu i oddała się jej bez reszty. Studentka Instytutu Sztuk Wizualnych w Zielonej Górze oraz Wyższego Studium Fotografii w Jeleniej Górze gdzie pod opieką Wojciecha Zawadzkiego doskonali swe ciągle niedoskonałe oko.
Galeria prac Artystki.
Fotografia to proces bardzo intymny mocno obciążony aspektem technicznym gdzie samo pojęcie aparatu rejestrującego demokratycznie bez wartościowania odgrywa istotną role często wymykającą się samemu fotografowi. Powodując sytuacje z którą musimy się mierzyć wielokrotnie wyciągając kolejną rolkę z koreksu. Potem na nowo widzimy świat wcześniej odkryty, wracamy i następuje zweryfikowanie naszych wspomnień, często odmiennych od tego co zapamiętaliśmy. W momencie kiedy do głosu dochodzi człowiek ze swoimi emocjami, grymasem, spojrzeniem, nieodgadnioną tajemnicą w twarzy zaczyna się rozgrywka niebanalna wymagająca od fotografa nie tylko umiejętności obsługi aparatu, wrażliwości, zdolności obserwacji światła wymaga od nas bycie człowiekiem umiejącym patrzeć słuchać i rozumieć to co widzimy.
Portret jest jedną z trudniejszych dyscyplin towarzyszących nam od początku powstania fotografii i bez wątpienia najczęściej decydujemy się utrwalać nasz świat poprzez pryzmat otaczających nas ludzi. Otaczając się portretami naszych bliskich dajemy im życie na nowo zamykamy świat w dwuwymiarowej przestrzeni i sprawiamy że to co nastąpiło to historia którą później przeciwstawiamy innym oczom w innym czasie często na nowo odkrywaną relacją, której nie do końca możemy być świadomi. Dotarcie do wnętrza człowieka jest niebanalnym zadaniem często będącym poza zasięgiem niejednego fotografa; nie mam na myśli powierzchownych zdjęć wizerunku portretowanej osoby przypadkowych migawek z życia często ujmujących i urokliwych pozostawiających nas w bezemocjonalnej pustce codzienności. Portret prezentowany przez Justynę stara się poszukiwać cząstki ludzkiej w nas samych, w naszej zwyczajności i banalności, w naszych codziennych, z pozoru nienaruszalnych, maskach, mając na uwadze to gdzie się znajdujemy traktując z taką samą siłą przestrzeń i człowieka stając się w pewnym sensie bezkrytycznym narzędziem do rejestracji. Nie bez znaczenia jest postawa autorki, z pozoru bierna nie narzucając odbiorcy swojego zdania o portretowanej osobie, jest to przygoda, w którą wybieramy się samotnie, zdzierając kolejne warstwy ukryte pod płaszczem codzienności.
Portret jest jedną z trudniejszych dyscyplin towarzyszących nam od początku powstania fotografii i bez wątpienia najczęściej decydujemy się utrwalać nasz świat poprzez pryzmat otaczających nas ludzi. Otaczając się portretami naszych bliskich dajemy im życie na nowo zamykamy świat w dwuwymiarowej przestrzeni i sprawiamy że to co nastąpiło to historia którą później przeciwstawiamy innym oczom w innym czasie często na nowo odkrywaną relacją, której nie do końca możemy być świadomi. Dotarcie do wnętrza człowieka jest niebanalnym zadaniem często będącym poza zasięgiem niejednego fotografa; nie mam na myśli powierzchownych zdjęć wizerunku portretowanej osoby przypadkowych migawek z życia często ujmujących i urokliwych pozostawiających nas w bezemocjonalnej pustce codzienności. Portret prezentowany przez Justynę stara się poszukiwać cząstki ludzkiej w nas samych, w naszej zwyczajności i banalności, w naszych codziennych, z pozoru nienaruszalnych, maskach, mając na uwadze to gdzie się znajdujemy traktując z taką samą siłą przestrzeń i człowieka stając się w pewnym sensie bezkrytycznym narzędziem do rejestracji. Nie bez znaczenia jest postawa autorki, z pozoru bierna nie narzucając odbiorcy swojego zdania o portretowanej osobie, jest to przygoda, w którą wybieramy się samotnie, zdzierając kolejne warstwy ukryte pod płaszczem codzienności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz